Jak mówi tytuł zamieszczony wyżej, kolejna wyprawa górska miała miejsce w tatrach. Do tej pory większość naszych pobytów w górach ograniczał się do Beskidów, tym razem było inaczej. Nasza czterodniowa wyprawa miała na celu zdobycie najważniejszych szczytów w Tatrach Wysokich w Polsce. Zazwyczaj każda nasza wyprawa jest w nieco odmiennym składzie i tym razem było podobnie. Wędrowanie rozpoczęliśmy w składzie: Mariusz, Chudy, Wojo, trzeciego dnia dołączył do nas Łysy. W kilku słowach przedstawię teraz relację z każdego dnia naszego pobytu w Tatrach.
Film przedstawiający 4 dni wędrówki
Zdjęcia znajdują się w Galerii
DZIEŃ 1
O godzinie 6 rano wsiedliśmy do PKS-u w Poroninie który zawiózł nas do centrum Zakopanego skąd udaliśmy się podobnym środkiem lokomocji do Kirów. Do Doliny Kościeliska weszliśmy o 6:30, właśnie od tego momentu jedynym środkiem lokomocji stały się nasze nogi. Pierwszym naszym celem była jaskinia Mroźna, jednak po przybyciu do niej zobaczyliśmy zamknięte metalowe drzwi (dziwny wybryk natury te drzwi). Lekko zawiedzeni udaliśmy się do schroniska Ornak. Po krótkim postoju wyruszyliśmy w dalszą drogę która wiodła na Ciemniak. Niedaleko Ciemniaka zmieniła nam się pogoda, z tego oto powodu musieliśmy rozbić pierwszy obóz w krzakach i użyć naszej foli malarskiej. Granice 2000m.n.p.m. przetoczyliśmy w deszczu i mgle. Czerwone Wierchy pokonaliśmy w niesprzyjającej aurze pogodowej, mijane szczyty Krzesanica (2122m.n.p.m.), Małołączniak (2096m.n.p.m.) nie dawały oczekiwanej radości. Dopiero tuż przed Kopą Kondracką zaczęło się przejaśniać i mogliśmy zobaczyć Giewont. Po zrobieniu kilku zdjęć, podbudowani widokiem wyruszyliśmy w stronę Giewontu. Dotarcie na ten szczyt nie przysporzyło problemów, jednak należy zwrócić uwagę iż kamienie po których wchodzimy są juz mocno wyślizgane i należy uważać aby się nie poślizgnąć (nie zaleca się wchodzić w sandałach i adidasach). Nasz pobyt na Giewoncie (1894m.n.p.m.) nie był za długi a spowodowane to było niespodziewanym opadem gradu, który skutecznie przyczynił się do naszego szybkiego zejścia. W czasie drogi do schroniska Wojo zauważył coś ruszającego się w oddali, miał nadziej że jest to Nieświeć (Niedźwiedź), jak się okazało była to sarna. Po zrobieniu jej sesji zdjęciowej dotarliśmy do Schroniska na Hali Kondratowej. W schronisku wysuszyliśmy mapy które zamokły podczas niesprzyjającej aury pogodowej na Czerwonych Wierchach. Pierwszy dzień naszej wyprawy przebiegł zgodnie z planem, pozostały jeszcze tylko trzy.
DZIEŃ 2
Drugi dzień naszej wędrówki Tatrzańskimi szlakami rozpoczęliśmy od wstania o 4:30 rano. Planowane szybkie spakowanie i wyruszenie na szlak opóźniło się ponieważ jakaś KANALIA zwinęła nam mapy tatr. Od tej pory musieliśmy poruszać się na pamięć, ale jako że dla prawdziwego podróżnika mapa to największy obciach, mogliśmy poczuć się jak prawdziwi globtroterzy. Pierwszym ważniejszym celem tego dnia był Kasprowy Wierch, do którego dotarliśmy w godzinach południowych. Tam zjedliśmy obiad złożony z: zupki chińskiej, piure z konserwą turystyczną. Po tak dobrym obiedzie należał odpocząć, dlatego położyliśmy się na trawie, skąd pozdrawialiśmy znajomych opalających się na Gubałówce :-) Odpoczynek dobiegł końca więc zaopatrzeni w litr wody na trzy osoby udaliśmy się na Świnice. Wejście na ten szczyt było wyzwaniem, jednak nie nastręczało większego trudu. Na szczycie panował ogromny tłok, za sprawą jego wielkości nie przekraczającej powierzchni mojego pokoju. Piękne widoki jakie można zobaczyć wynagradzały cały poniesiony trud wejścia. Wydawało nam się iż to co najgorsze jest już za nami i zejście na Zawrat jest lajtowym spacerkiem, o tym w jakim byliśmy błędzie przekonaliśmy się już w najbliższych minutach. Bardzo podobały mi się przepaście rozciągające się tuż pod naszymi stopami oraz świadomość sapera (działasz tylko do pierwszego błędu). Podczas zejścia Wojo zmuszony był użyć liny ponieważ nie mógł dosięgnąć do kolejnego stopnia. Podczas tego przejścia nasunęła mi się refleksja: "Orlą Perć wyznaczył ksiądz, tylko po to aby dawać ją za pokute ludziom" Spragnieni wody dotarliśmy do miejsca gdzie ona była, po krótkim odpoczynku udaliśmy się już do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów. Schronisko wyglądało interesująco z zewnątrz, jednak wejście szczególnie do WC było zjawiskiem jednorazowym, jak wyglądało WC można zobaczyć na załączonym zdjęciu w galerii.
DZIEŃ 3
Celem kolejnego dnia było zdobycie Rysów, dlatego wyruszyliśmy z Doliny Pięciu Stawów przez Świstową Czubem do Morskiego Oka, gdzie mieliśmy się spotkać z Łysym. W powiększonym gronie wyruszyliśmy poprzez Czarny Staw zdobywać Rysy. Po drodze zjedliśmy obiad nad Czarnym Stawem. Wejście na Rysy nie jest tyle trudne, co żmudne. Podczas wejścia spotkaliśmy człowieka który schodził z tego szczytu ubrany w garnitur, można powiedzieć iż zawsze chce być elegancki. Najpierw weszliśmy na polski szczyt Rysów (2499m.n.p.m.) a następnie na Słowacki szczyt (2503m.n.p.m.), podziwianie widoków przerwały nam lekkie opady deszczu. Zeszliśmy do Słowackiego schroniska "Pod Wagą" do którego wszystko donoszone jest w rękach. Warto wspomnieć o WC w tym schronisku, podczas pobytu w tym miejscu dzięki ścianie zrobionej z przeźroczystego materiału można podziwiać panoramę Tatr. Wspominane schronisko nie było naszym miejscem docelowym, dlatego udaliśmy się w dalszą drogę. Zaczynało się już ściemniać gdy znaleźliśmy miejsce noclegowe, darmowy taras nad jeziorem. Darmowy i to z jakim widokiem.
DZIEŃ 4
Ostatni dzień tej wyprawy, jest to dzień powrotu z wyprawy. Po noclegu na tarasie udaliśmy się na Elektriczke którą dostaliśmy się do Starego Smokowca. Watro wspomnieć o poczciwym człowieku który poproszony o zmianę polskich złotówek na korony, dał nam 100 koron nie chcąc od nas złotówek, uznał że to taki prezent do nas. Teraz zadaje sobie pytanie: czy my tak źle wyglądaliśmy, czy każdy głupi ma szczęście, może jedno i drugie. Podwiezieni darmowo Elektriczką do Starego Smokowca, darmowo ponieważ automat drukujący bilety był zepsuty, co skutecznie uniemożliwiło nam zakup biletu. W wspomnianej miejscowości wsiedliśmy w PKS który zawiózł nas na Łysą Polanę, tj. koło drogi prowadzącej do Morskiego Oka. Można powiedzieć iż w tym właśnie miejscu nastąpiło zakończenie nasze wyprawy.
Wycieczka nie zalecana jako 4 dniowy wypad w góry dla młodzieży szkolnej :-)